Oczami Rose
-Moja!
– krzyknęłam, kiedy piłka od tenisa pojawiła się na naszej
połowie. Odbiłam ją rakietą, dzięki czemu zdobyliśmy kolejny
punkt, wygrywając mecz.
-Dobra
robota, siostra. – powiedział Jordan i przybił ze mną piątkę,
po czym się przytuliliśmy.
-Kur…
- zaczęła Alex
-Alex!
Miałaś ograniczać wulgaryzmy. – upomniała ją Emma.
-Sorry.
Znowu wygrali. Następnym razem gram z Jordanem. – odparła i
złożyła ręce na piersiach.
-Nie
złość się, to piękności szkodzi. - zaśmiał się Jordan.
-Mi
już nic nie zaszkodzi. - warknęła.
-Alex,
wyluzuj. Jest słoneczny, fajny dzień. Nie czas, kobieto, na
kłótnie. - wyszczerzyłam się w jej stronę.
-Trzeba
zrobić jakieś zdjęcie. Z rakietkami, taki szpan, rozumiecie. -
odparła Emma i wyjęła aparat z torby. Złapaliśmy z Jordanem
wcześniej odstawione rakiety i skrzyżowaliśmy je ze sobą. Emma
zrobiła nam kilka zdjęć, potem zaczęliśmy je przeglądać.
-Nie
jesteście do siebie ani trochę podobni. Ty, Rose, to jesteś
całkiem inna. - odparła. Porozumiewawczo spojrzałam na Jordana.
Poczuliśmy, że to chyba czas na wyjaśnienia, zwłaszcza, że to
nasze przyjaciółki. Od dawna ukrywaliśmy przed nimi tą
informację. To chyba czas i pora...
-Dziewczyny...
Słuchajcie, bo... My jesteśmy różni dlatego, że nasza mama była
adoptowana. Jordan jest podobny do naszego taty, a ja prawdopodobnie
do jednego z naszych dziadków ze strony mamy. - wyjaśniłam jednym
tchem.
-Jejku...
Nie wiedziałyśmy...
-Spokojnie,
nic się przecież nie stało. - uśmiechnęłam się.
-Idziemy
się napić? Suszy mnie. - powiedział Jordan
-Jak
się imprezowało do trzeciej w nocy to się nie dziwię. - odparła
Emma śmiejąc się, za co oberwała w głowę od blondyna.
Ruszyliśmy do domu. Zrobiłam szybką lemoniadę, czyli wkroiłam
cytrynę do gazowanej wody, po czym rozlałam ją do czterech
szklanek. Usiedliśmy przed telewizorem i zaczęliśmy oglądać
jakiś denny serial. Nie mogłam skupić się na fabule, bo cały
czas myślałam do kogo ja tak naprawdę jestem podobna.
Oczami
Harry'ego
Siedzieliśmy
z chłopakami przed telewizorem i katowaliśmy jakiś teleturniej.
Wszyscy oprócz mnie byli skupieni i wpatrywali się w szklany
monitor jak zaczarowani. Zbytnio nie przejąłem się co tam się
działo, ale zacząłem gadać coś o tym. Za każde wypowiedziane
słowo dostawałem albo kopniaka w nogę, albo z łokcia w brzuch.
Nie fajnie. Akurat na finale zadzwonił mój telefon. Dało się
słyszeć dźwięk mojego dzwonka i głośnie 'SHHH!'. Odszedłem
kilka kroków od nich i odebrałem telefon.
-Cześć
mamo, co tam?
-Cześć
kochanie. Gdzie jesteś?
-W
domu z chłopakami, a gdzie mam być?
-Musisz
przyjechać do Holmes Chapel.
-Będziemy
jechać za tydzień.
-Nie
Harry. Musisz być jeszcze dzisiaj. To ważne. - odparła. W jej
drżącym głosie dało się słyszeć smutek i załamanie.
-Dobrze.
Już jadę. - rozłączyłem się i trzęsącymi rękami włożyłem
telefon do kieszeni.
-Chłopaki...
- zacząłem.
-Cicho!
- wydarli się na mnie. „Dobra” - pomyślałem. Nie będę im
przeszkadzać. Znalazłem jakąkolwiek kartkę i wyjąłem z szuflady
długopis, po czym napisałem drukowanymi literami: „JADĘ DO
HOLMES CHAPEL”. Ubrałem buty, założyłem kurtkę i wziąłem z
szafki kluczyki do samochodu, po czym wyszedłem z domu i wsiadłem
do samochodu. Odpaliłem silnik i ruszyłem z piskiem opon. Na moje
nieszczęście były korki. No tak. Szesnasta to nie najlepsza
godzina na podróże samochodem. Skręciłem w jakąś boczną
uliczkę i przebiłem się na obrzeża miasta, gdzie przeważnie nie
ma korków.
Jechałem
bardzo szybko, bo wiem, że bez powodu mama do mnie nie dzwoni,
zwłaszcza z takim głosem. Wiedziałem, że coś jest nie tak. Tylko
co? To jedyne co mnie zastanawia. Mam nadzieję, że to nic
poważnego.
Holmes
Chapel
Podjechałem
pod dom, szybko zgasiłem silnik i wbiegłem do środka. Nikogo nie
było. Jedynie karteczka na środku stołu, z napisem: 'JEDŹ DO
SZPITALA'. Wpadłem w panikę. Jeżeli mama do mnie dzwoniła, to...
to na pewno nic jej nie jest. Więc... Więc kto? Celine. Nie,
proszę, tylko nie moja siostra.
-Nie!
Wszystko, tylko nie ona! - zacząłem krzyczeć i machać rękami na
wszystkie strony. W końcu się uspokoiłem, wróciłem do samochodu
i ruszyłem w stronę szpitala.
Biegłem
białym korytarzem, gdzieniegdzie przechodziły pielęgniarki,
kręcili się lekarze. Mijałem ludzi nie zwracając na nich uwagi. W
końcu, na końcu korytarza zobaczyłem dawno mi nie widzianą, ale
dobrze znaną sylwetkę. Siedziała na krześle, była skulona, a
twarz ukrytą miała w dłoniach. Mama. Zacząłem jeszcze szybciej
biec w jej stronę. Zaraz byłem przy niej. Podniosłem ją do
pozycji stojącej i mocno wyściskałem. Trwaliśmy tak w uścisku,
dopóki mama nie zaczęła płakać. Złapałem ją w ramionach i
popatrzyłem na jej smutną twarz.
-Mamo...?
Co się dzieje? - zapytałem. -Gdzie jest Celine? - dopytywałem, a
mama wybuchła jeszcze większym płaczem. -Mamo? Mamo?! -
krzyknąłem.
-Harry,
nie krzycz.
-Powiesz
mi o co chodzi i gdzie jest moja siostra?!
-Kotku,
ona... Ona...
-Mamo!
-Ona
ma białaczkę. - po usłyszanych słowach odszedłem od mamy,
złapałem za krzesło i zacząłem walić nim o ziemię. -Będzie
dobrze. - to najgorsze co mogłem teraz usłyszeć.
************************************************************
Skarbeczki, jeżeli to gówno czytacie, to skomentujcie, proszę, chcę poznać wasza opinię i dowiedzieć się ile was jest :)
Jeżeli jeszcze nie widzieliście to jeszcze raz dodaję zapowiedź do opowiadania. :)
[Na górze w zakładce są bohaterowie].
Całuję. x
białaczka ? o matko :O
OdpowiedzUsuńciekawa jestem co dalej x
czekam x
Ja chcę pierwszy rozdział *_*
OdpowiedzUsuń@lovedrunkxx69 xx
WoW jestem naprawdę pod wrażeniem! :OOOO JAAAAA CHCEEEEEEEEE NASTĘPNYYYYYYYYY ROZDZIAŁ!!! :<<<<< ZA-JE-BI-STE!!! Informuj mnie na TT @AalwaaysHungry ;D
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Libster Award.
OdpowiedzUsuńWięcej na moim blogu.
http://meaboutdreams1d.blogspot.com/
jeju. Super piszesz.. Czekam na kolejne opowiadania. :D
OdpowiedzUsuńale czemu ona jest chora ?co ? prosze mi ją wyzrowic (jest takie slowo ?) NATYCHMIAST
OdpowiedzUsuńo boże o.o fajny prolog <3
OdpowiedzUsuńłaaał zapowiada się baaardzo ciekawie
OdpowiedzUsuń@Horan6_9Malik xx :D