niedziela, 23 czerwca 2013

Rozdział 4.

Oczami Harry'ego

Totalnie mnie zamurowało. Z jednej strony dlatego, że dziewczyna była naprawdę śliczna, a z drugiej, że nie wiedziałem co powiedzieć. Staliśmy naprzeciwko wpatrując się w siebie.
-Mogę w czymś pomóc? - odezwała się. Miała taki cudowny głos, rozpłynąłem się.
-Rose Wright?
-Nie. - odparła. Bardzo zawiodły mnie te słowa. Dotknęły mnie. Spuściłem nisko głowę i zacząłem odchodzić w stronę samochodu. -Ale przebiera się na górze. Jak chcesz to poczekaj na nią. - odwróciłem się jak najszybciej potrafię. Uradowany podbiegłem do dziewczyny i mocno ją przytuliłem. Kiedy już ją puściłem wyglądała na zdziwioną, ale jednak się śmiała. Wpuściła mnie do środka.
-Więc jak masz na imię? - zapytałem.
-Zdania nie zaczyna się od 'więc'. - odpowiedziała.
-Trudno. - zaśmiałem się. -Jak masz na imię?
-Emma. Najlepsza przyjaciółka Rose. - podała mi dłoń, którą uścisnąłem.
-Harry.
-Wiedziałam, że cię skądś kojarzę. - odparła. -Usiądź. - wskazała na kanapę. Podeszła do schodów.
-Rooooooooooooose! Ktoś do ciebie! - krzyknęła. Za kilka minut ze schodów zeszła dziewczyna z włosami spiętymi w kucyk, były ciemne. Nawet mnie nie zauważyła, tylko przeszła do kuchni.
-Gdzie jest ten ktoś? - usłyszałem.
-W salonie siedzi. Ty jesteś jakaś ślepa?
Dziewczyna podeszła do mnie. Wstałem.
-Jestem Harry. - podałem jej dłoń.
-Rose. - usiadła. -Więc?
-Zdania nie zaczyna się od 'więc'! - krzyknęła Emma z kuchni.
-Wiem! - odparła Rose.
-Mógłbym ci to tłumaczyć przez długi czas, ale powiem prosto z mostu. Celine jest chora na białaczkę. Miałem być dawcą, ale okazało się, że nie jest moją siostrą. Ty nią jesteś. - wydusiłem wszystko z siebie jednym tchem. Dziewczyna milczała wpatrując się w podłogę. Widocznie przetwarzała informacje, które właśnie usłyszała. Po kilku minutach ciszy, brunetka westchnęła.
-Na prawdę myślisz, że we wszystko ci uwierzę?! - krzyknęła i wstała, a ja razem z nią. Byłem zaskoczony tym, jak zareagowała. -Jeżeli nie wyjdziesz to dostaniesz w pysk! - popchnęła mnie w stronę drzwi.
-Rose.. Spokojnie. - próbowałem uspokoić dziewczynę.
-Nie! Wyjdź, albo ci pomogę! - krzyknęła.
-Dlaczego mi nie wierzysz? - zapytałem. Widać, że Rose robi się coraz bardziej wkurzona. Wypchnęła mnie za drzwi i głośno nimi trzasnęła, po czym zamknęła je na klucz. Chwilę stałem pod domem z nadzieją, że drzwi się otworzą. Usłyszałem trzask. Szklanka, szkło. Zbiła. Świetnie. Walnąłem pięścią w drzwi i odszedłem kilka kroków od domu. Złapałem się za głowę i krzyknąłem na całą okolicę. Nie wierzę, że mi nie wierzy! Odwróciłem się i pobiegłem w stronę niewielkich sklepów i kiosków. Przystanąłem przy jednym i kupiłem paczkę papierosów z zapalniczką. 
Musiałem. Trzęsącymi się rękami wyjąłem jednego papierosa i zapaliłem go obsuwając się po murku na ziemię. Zaciągałem się gorzkim dymem i z ulgą odetchnąłem tym samym uspokajając emocje. Lekko przymknąłem oczy dalej zaciągając się nikotyną. Po chwili poczułem czyjąś dłoń, która wcześniej wytrąciła mi papierosa z ręki. Otworzyłem oczy.
-Emma?
-Oddaj mi paczkę. - powiedziała stanowczo
-Nie.
-Oddaj.
-Nie oddam.
-Harry, dawaj to!
-Odwal się ode mnie! - krzyknąłem pod wpływem emocji. Dziewczyna cofnęła się, włożyła ręce w kieszenie bluzy i zaczęła się oddalać.
-Emma! Poczekaj.. - krzyknąłem i podbiegłem do dziewczyny. Nie zatrzymywała się. -Emma... - złapałem ją za rękę. -Zaczekaj.
-A ty oddaj mi papierosy. - odparła. Włożyłem rękę do kieszeni i wyciągnąłem z niej paczkę papierosów, następnie oddałem je dziewczynie. -Nie wiem co w nią wstąpiło. Słyszałam waszą rozmowę i byłam pewna, że ci uwierzy.
-Ładnie to tak podsłuchiwać?
-Nie o tym teraz będziemy rozmawiać. Zobacz, ściemnia się i zaraz będzie burza. - wskazała na niebo. -Wracamy do domu i wszystko sobie wyjaśnicie. - pociągnęła mnie za rękę.
-Ona i tak mi nie uwierzy.
-Uwierzy.

I faktycznie – uwierzyła.


Oczami Rose

Musiałam jakoś powiedzieć to Jordan'owi. Kiedy wszedł do domu siedzieliśmy we czwórkę w salonie. Alex, Emma, Harry i ja. Jordan zdjął buty, poszedł do kuchni i nalał sobie soku. Wrócił z kuchni i jak gdyby nigdy nic usiadł przed telewizorem, wcześniej go włączając. Musiałam zebrać się w sobie.
-Jordan? - zawołałam go
-Tak?
-Chodź na chwilę. - wstał i podszedł do nas. Usiadł obok Harry'ego.
-A ty to..?
-Harry Styles. - podał mu dłoń, którą uścisnął.
-Jordan. -zaczęłam. -Wiem, że to na pewno cię zaskoczy, wiem, że na pewno będziesz na mnie zły i nie będziesz chciał mi uwierzyć, ale spróbuj przyjąć to w spokoju i w pewnym stopniu uznać to za prawdę, dobrze?
-No okej...

-Celine, siostra Harry'ego jest chora na białaczkę. On miał być dawcą, ale po badaniach DNA okazało się, że nie jest jej bratem. Tylko moim. Ja nie jestem twoją siostrą, a ty nie jesteś moim bratem. Nie wychowywałam się w swojej rodzinie, Celine też. Harry jest moim bratem, a ty jesteś bratem Celine i musisz być dla niej dawcą. - długo przetwarzał te informacje, ale w końcu ruszył się i ruszył na górę. Teraz, żeby z nim porozmawiać, będę musiała czekać kilka dni, aż się ogarnie. Cudownie.

Czytasz = skomentuj, proszę :)

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Rozdział 3.

Jeżeli czytasz - zostaw komentarz, misiu ♥



Oczami Harry'ego

Patrząc na lekarza, z minuty na minutę miałem coraz większe wątpliwości. Jego oczy nie pokazywały nic dobrego. Mama wyglądała na przerażoną. Patrzyła na Celine jak na obcą osobę. Zmieniałem obiekt skupienia wzroku, patrząc to na lekarza, to na mamę, albo Celine.
-Więc? - odezwałem się, tym samym przerywając głęboką ciszę.
-Harry... Obiecaj, że nic złego nie zrobisz, bez względu na to co zaraz usłyszysz. - odparła mama. Skinąłem głową. -Ty jesteś moim synem. Celine... - nie dokończyła. Moje oczy mocno się zaszkliły. Odwróciłem się do Celine i złapałem ją za dłoń.
-Co teraz? Żadne z was nie może oddać mi szpiku... Umrę. - powiedziała cicho.
-Nie umrzesz. - mocniej złapałem ją za rękę. -Poszukamy twojej prawdziwej rodziny, jasne? Musisz być silna. Damy radę. - lekko się uśmiechnąłem. Naprawdę uwierzyłem w to, że jakoś sobie poradzimy.

[Godzinę później]

Zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie blondyna i napis: „Niall”.
-Halo?
-Styles, przepraszam, nie przyjadę. Zepsuł mi się samochód, próbowałem go naprawić, ale nic z tego.
-Spoko, nie ma problemu. Wiesz, że nie jestem bratem Celine? Nie ważne. Wracaj do domu i się nie przejmuj. - odparłem.
-Co?! Jak to?
-Nie wiem, wszystkiego się dowiem to zadzwonie do was. Na razie
-Jasne. Trzymaj się. - rozłączył się. Wstałem z krzesła i nie chcąc budzić Celine, obudziłem mamę.
-Jadę. - szepnąłem jej na ucho i wyszedłem z sali.

Przeszedłem długi korytarz. Wyszedłem ze szpitala, wsiadłem do samochodu i ruszyłem do miejsca w którym się urodziłem. Holmes Chapel Hospital. Dziwne, pamiętam to miejsce, chociaż nie byłem tu... ponad dziesięć lat. Rzadko chorowałem, a jeżeli w ogóle to chodziliśmy z mamą do przychodni, która znajduje się zaraz przy naszym domu. Miła atmosfera panująca tam – to jest nie do opisania. Zaraz. Wróćmy na ziemię. Głęboko odetchnąłem i powoli skierowałem się w stronę wejściowych drzwi do szpitala. Z tego co widziałem, akurat mieli obchód, bo na korytarzach było dziwnie cicho. Podszedłem do kobiety siedzącej za biurkiem na izbie przyjęć. Stanąłem opierając się o blat i nie wiedziałem co mam powiedzieć. Babka może dziwnie zareagować jak dowie powiem jej, że w tym szpitalu zostaliśmy podmienieni. Oni pewnie o tym nie wiedzą... Albo wiedzą, ale kto by się przyznał? Za takie coś dostaje się kary pieniężne i to nie małe. Kobieta patrzyła się na mnie, a ja na nią. Nadal milczałem.
-Proszę pana? - zapytała po chwili ciszy.
-Em.. A więc mam pytanie. Nazywam się Harry Styles. Czy mogłaby pani sprawdzić jakie osoby urodziły się 1 lutego 1994 roku? To bardzo ważne.
-Nie mogę udzielić panu takich informacji. - odparła. Poczułem, że się we mnie gotuje.
-Moja siostra, to znaczy nie siostra. Celine i ja byliśmy bliźniakami...
-Byliśmy? - zapytała ze zdziwieniem
-Tak. Okazało się, że Celine nie jest moją siostrą. Została podmieniona z jakąś dziewczyna lub chłopakiem, nie wiem gdzie teraz są.
-Zaraz... Nie mogę. Przepraszam.
-Proszę pani. Jeżeli chcesz, możemy umówić się na kawę, albo do kina.
-Harry... Nie będę z tobą nigdzie szła młody. Tak a'propos, nic się nie zmieniłeś, wiesz?
-Słucham?
-Pamiętam, jak byłeś taki malutki, słodziutki.     Ociekałeś słodkością, z resztą, teraz też tak jest. - poczułem, że się rumienię.
-Bardzo dziękuję. Skąd pani to wie?
-Kiedy się rodziłeś byłam położną. 
-Co?! Pamięta pani ten dzień? Dokładnie?
-Może nie aż tak bardzo dokładnie, ale pamiętam dość sporo szczegółów.
-Błagam, niech pani mi opowie ten dzień.
-Harry, nie mogę, choć bardzo bym chciała. Nie mogę. Po prostu.
-Ale... Proszę, z całego serca. Od tego zależy życie mojej siostr... Celine.
-Dobrze. Teraz jest obchód. Masz szczęście, że jestem archiwistką. Chodź do archiwum, tam są wszystkie akty urodzenia i metryki dzieci urodzonych w naszym szpitalu. Tylko szybko. - podbiegła do drzwi szybko wpisując kod i otworzyła je. Wbiegłem tam jak przeciąg.
-Pierwszy lutego.. grudzień, styczeń.. - powtarzałem pod nosem. -Jest! - krzyknąłem.
-Cicho! - uciszyła mnie. Jest tu dwudziestka dzieci. Świetnie. Ja, zaraz po mnie jakaś Rose, potem Celine i Jordan... Zaraz... Dlaczego jesteśmy pomieszani i obok siebie? Usłyszałem dźwięk naciskania klamki. Szybko zwinąłem papiery do kieszeni kurtki.
-Co pan tu robi?
-Nie wiem. Przepraszam. - wyminąłem faceta udając idiotę. Uśmiechnąłem się do kobiety, która tam mnie wpuściła i schowałem się do łazienki, żeby przeczekać aż mężczyzna stamtąd wyjdzie. Odczekałem kilka minut i wyszedłem. Kobiety już nie było. Leżała tylko kartka z napisem „Middlewich Road, pub George & Dragons o 16”.

[Dwie godziny później]

Zaparkowałem samochód przed George & Dragons i wszedłem do środka. Przy jednym ze stolików siedziała kobieta wypatrując kogoś za oknem. Podszedłem do niej.
-Na kogoś jeszcze pani czeka?
-Na ciebie. Chodź, zabiorę cię gdzieś. - powiedziała i wyszła z pomieszczenia, a za nią ja.

Po kilku minutach drogi doszliśmy do niewielkiego domu. Na werandzie siedziała starsza kobieta. Wszedłem tam za archiwistką.
-To on...? - zapytała starsza pani
-Tak.
-Harry... Biedne dziecko... Już wiesz?
-Wiem co?
-O tej podmianie...
-Tak, wiem. Teraz muszę odnaleźć swoją prawdziwą siostrę i rodzinę Celine.
-Pamiętam to dokładnie. Ktoś nieświadomie podmienił Celine i Rose. Kiedy to zauważyłam, wtedy kiedy twoja mama szła do domu, podeszłam do dyrektora i powiedziałam, że ta pani nie bierze swojego dziecka. Dyrektor powiedział, żebym siedziała cicho. I siedziałam do dzisiaj. Miałam wtedy 50 lat... Ah to szybko zleciało...
-Zaraz... Dyrektor o tym wiedział i nic nie zrobił?! - wykrzyczałem.
-Spokojnie. Znajdziesz swoją siostrę.
-Mogłaby pani odszukać numer telefonu do tej...– wyjąłem z kieszeni kurtki kartkę –...Rose Wright? - zwróciłem się do archiwistki.
-Myślę, że udałoby mi się.

Po jakimś czasie podziękowaliśmy i pożegnaliśmy się z kobietą. Margaret, bo tak ma na imię archiwistka, poszła do domu szukać numeru Rose, a ja wróciłem do swojego. Muszę odpocząć.

Koło 18 usłyszałem dźwięk SMSa. Odczytałem wiadomość. Był podany numer i adres Rose. Od razu zadzwoniłem do Liam'a.
-Halo?
-Mam numer i adres mojej siostry. Prawdziwej siostry.
-No to jedź do niej! - krzyknął.
-Jasne! I co? Stanę w drzwiach i powiem: „Cześć, jestem Harry i jestem twoim prawdziwym bratem”?
-Coś w tym stylu.
-Bardzo śmieszne...
-Ja nie żartuję. Jedź do niej.
-Mieszka w Manchesterze.
-No i co? Jedź!
-Na prawdę? - nie do końca wierzyłem w to co słyszę.
-Tak! Już, teraz, jedź! Pa! - krzyknął i się rozłączył. Wziąłem kurtkę z fotela i wsiadłem do samochodu, po czym ruszyłem do Manchesteru.

Przed domem Rose


Wyłączyłem silnik samochodu i podszedłem do drzwi. Ze środka słyszałem jakieś śmiechy, bardzo się bałem. W końcu zebrałem się w sobie i zapukałem. Drzwi otworzyła mi piękna dziewczyna z ciemnymi włosami.

piątek, 17 maja 2013

Rozdział 2.


Oczami Harry'ego

Na wyniki musiałem czekać kilka godzin, dlatego usiadłem na jednym z plastikowych krzesełek, złożyłem ręce na piersi i przymknąłem oczy. Nie potrwało to długo, bo zaraz usłyszałem dźwięk One Thing, czyli mój dzwonek. Wyjąłem go z kieszeni i kliknąłem zieloną słuchawką.
-Halo?
-Stary, co się dzieje? - zapytał Liam. -Poczekaj, wezmę na głośnomówiący.
-Miałem robione badania DNA, czekam na wyniki. - odparłem znudzonym głosem niemal upuszczając telefon.
-Wszystko okej? Masz dziwny głos. - zapytał Louis.
-Nie przejmujcie się mną.
-Jadę do ciebie. Bez dwóch zdań. - odparł Niall, a po chwili usłyszałem trzaskanie drzwiami.
-Z nim się nie da normalnie. - powiedziałem pod nosem.
-Trzymaj się Harry. - odparł Zayn
-Będę. Muszę kończyć, na razie. Zayn, Liam, pozdrówcie Danielle i Perrie.
-Ej, a Eleanor? - dodał Tomlinson.
-Jak chcesz. Pa. - odparłem i rozłączyłem się.

Wróciłem do poprzedniej czynności – przespałem się.


Oczami Rose

Razem z Emmą, Alex i Jordanem wybraliśmy się do kina na „Intruza”. Ubrałam się, podmalowałam i zeszłam na dół. Alex jeszcze się szykowała, a Emma pakowała coś do torby.
-Alex! Pospiesz się! - krzyknął Jordan wychodząc z kuchni.
-Już idę. - odparła blondynka zbiegając ze schodów. Równym krokiem wyszliśmy z domu wcześniej go zamykając. Jordan odpalił samochód, a my wsiadłyśmy do niego i odjechaliśmy.

*

Pod kinem byliśmy za kilka minut. Wyczołgaliśmy się z samochodu i weszliśmy do budynku. Ja z Emmą poszłyśmy kupić popcorn i picie, a Alex została z Jordanem żeby kupić bilety. Od zawsze coś do siebie czuli. Jordan do niej zarywał, puszczał oczko, ale ona to ignorowała. Znam ją bardzo dobrze – wiem, że nie jest jej obojętny. Myślę, że oboje się siebie boją. Siebie, czy mnie i mojej reakcji? Może dzisiaj coś się zdarzy?

-Z lodem czy bez? - zapytała mnie kobieta stojąca za ladą.
-Tak. - odparłam ignorując ją i wpatrując się w tłum jakichś dziewczyn.
-Z lodem. - powiedziała Alex i uśmiechnęła się do pani depcząc mnie po stopie.
-Co? - zapytałam
-O co ci chodzi i co ty robisz? Wyglądasz jak jakiś pedofil, uspokój się.
-Egh, nie ważne. - odparłam i zaśmiałam się. Kupiłyśmy potrzebne rzeczy i podeszłyśmy do Jordana i Alex, którzy nadal stali w kolejce po bilety. Byli zajęci rozmową, więc nawet nie zauważyli, że podeszłyśmy. Wymieniłam spojrzenia z Emmą. Mam wrażenie, że myślała to co ja.
-Pająk! - krzyknęłam Alex do ucha, dzięki czemu wydarła się i wskoczyła na ręce Jordanowi bez większego zastanowienia. Razem z Emmą zaśmiałyśmy się cicho. Alex od zawsze bała się mrówek, pająków i innych owadów. Blondynka zmierzyła nas wzrokiem i ponownie stanęła na swoich nogach.
-Przepraszam. - powiedziała Jordanowi na ucho.
-Nic się nie stało. - odezwał się i przytulił ją do siebie.
-Uuuu! - mruknęłam, za co dostałam z łokcia od Alex.
Po odstanych dziesięciu minutach w końcu dostaliśmy w ręce nasze bilety i ruszyliśmy do sali z numerem 5. Zajęliśmy swoje miejsca, wygodnie się usadowiliśmy i po skończonych reklamach zaczęliśmy oglądać film.

Oczami Harry'ego

-Panie Styles, mam wiadomości...
-Co?! Jakie? Wszystko się zgadza? DNA? Tak? Prawda? - mówiłem jak nakręcony. Lekarzowi zrzedła mina.
-Em.. DNA się nie zgadza...
-S-słucham? - odparłem oszołomiony i oparłem się o ścianę.
-Prawdopodobnie nie jest pan bratem Celine.
-Jak to jest możliwe? Przecież mamy jedno nazwisko...
-Nazwisko to nie jest wszystko...
-Ale jak to?! To nie możliwe!
-Proszę się uspokoić. Będziemy robili jeszcze jedno badanie.
-Jakie badanie? Co pan pieprzy?! Właśnie dowiedziałem się, że moja siostra nie jest moją siostrą! - krzyknąłem i odepchnąłem lekarza, następnie wszedłem do sali Celine.
-Harry? Coś się stało? - zapytała zaniepokojona blondynka.
-Celine... Tylko... Spokojnie, dobrze?
-Co się do cholery stało..?
-Badanie DNA się nie zgadza.
-Czyli co to znaczy?
-Chyba nie jestem... Nie jestem twoim... - czułem jakbym w gardle miał jakiś kamień i nie mogę wydusić z siebie więcej.
-Harry!
-Nie jestem twoim bratem. - wyszeptałem. Oparłem się o łóżko dziewczyny.
-Harry. Spokojnie. Oddychaj głęboko, usiądź. - uspokoiła mnie.
-Jak mam być spokojny?! - wykrzyczałem. -Nie jestem twoim bratem... - wyciszyłem głos i po prostu się rozpłakałem.
-Gdzie jest mama? - zapytała.
-Pójdę po nią. - odparłem. Wyszedłem z sali i zaraz wróciłem tam z mamą.
-Mamo... - zaczęła Celine
-Nie jesteśmy rodzeństwem. - odparłem. Chciałem mieć to już za sobą.
-Co?! - krzyknęła mama. -Jak to jest możliwe?
-Nie wiem... - powiedziała Celine i odwróciła głowę w drugą stronę.
-To...To na pewno jakaś pomyłka. - wyszeptała mama.
W głowie miałem miliony myśli. Prawa ręka drżała mi od zdenerwowania i strachu. Co chwilę przygryzałem wargę i liczyłem, że zaraz obudzę się z tego snu. Milczałem. Słyszałem tylko bicie swojego serca i ciężkie oddechy mojej mamy. Ciszę przerwał wchodzący do sali lekarz.
-Czyli... Które to jest moje dziecko? - zapytała moje mama ze startu.
-Jeszcze nie wiemy, dlatego będziemy musieli zrobić pani badania. - mama wstała i poszła za lekarzem, a ja zostałem z Celine.
Co teraz będzie? Okaże się, czy Anne, to na pewno moja mama, czy też nie. Za dużo dzieje się naraz, naprawdę.
-I tak cię kocham – odparła Celine.
-Ja ciebie też.. - powiedziałem i złapałem dziewczynę za dłoń.

[Kilka godzin później]

Zasnąłem, więc kiedy mama przyszła byłem całkowicie nieprzytomny, ale i tak widziałem, że lekarz był jakiś zdenerwowany. Wiedziałem, że to nie wróży nic dobrego.
____________________________________________________

PROSZĘ, JEŻELI CZYTACIE, TO SKOMENTUJCIE. xoxoxo

czwartek, 2 maja 2013

Rozdział 1.


Oczami Harry'ego

Wszedłem tam. Do jej sali, gdzie leżała Celine. Leżała na łóżku z głową odwróconą do okna. Miała dziwnie wychudzone dłonie. Była blada, bez życia. Jej widok, zawsze uśmiechniętej dziewczyny, a teraz smutnej, przybijał mnie jeszcze bardziej niż sama wiadomość o jej chorobie. Kocham ją bezgranicznie. Chciałbym, żeby ta cholerna choroba przeniosła się na mnie.
Stałem tam w bezruchu, wpatrując się w dziewczynę. Próbowałem wydusić z siebie jakiekolwiek słowa, ale nic nie przeciskało mi się przez gardło.
-Wiem, wyglądam strasznie. - powiedziała dziewczyna odwracając w moją stronę głowę.
-Przestań. Nic się nie zmieniło. - odparłem, próbując powstrzymać się od łez.
-Harry, nie musisz mi mówić. Wiem jak jest, mam oczy i lustro. - dodała przymykając jej słodkie oczy.
-Celine... Od kiedy to trwa? - zapytałem i przysiadłem na miękkim krzesełku obok łóżka blondynki.
-Od jakiegoś tygodnia. Nic nie było wiadome, więc nie chciałyśmy cię z mamą martwić.
-Jesteś moją siostrą! Dlaczego mi nie powiedziałyście?!
-Nie chciałyśmy cię martwić... - odparła. Może to i lepiej, że teraz wiem... Zamilkłem na chwilę. Jeżeli białaczka, to potrzebny będzie przeszczep. Jezu. -Harry...?
-Tak? - podniosłem na nią wzrok.
-Co teraz będzie? - zapytała, a ja złapałem jej dłoń, przybliżyłem do swojej twarzy i lekko cmoknąłem jej malutką, delikatną rączkę.

Oczami Liam'a

Po skończonym teleturnieju wstaliśmy od telewizora. Każdy zajął się sobą. Nawet nie zauważyliśmy braku Harry'ego. Obszedłem cały dom, aż w końcu trafiłem do jadalni. Louis stał przy stole jak wryty, trzymając w ręku kartkę. Powoli ściskał ją w rękach.
-Louis? - zapytałem i podszedłem do chłopaka. -Co się stało? - dopytywałem. -Louis!
-Harry...
-Co?! Co z nim?!
-...on jest w Holmes Chapel.
-Gdzie?! - wrzasnąłem. -Dzwonię do niego. - dodałem. Wyjąłem telefon z kieszeni i wykręciłem numer do przyjaciela.

-Halo? - usłyszałem z drugiej strony.
-Harry, gdzie ty do cholery jasnej jesteś?! - wykrzyczałem do słuchawki.
-W Holmes Chapel. - odpowiedział spokojnie.
-To to ja wiem! Ale co tam robisz? Styles, robisz sobie żarty? Jutro mamy sesję zdjęciową. Proszę cię, wracaj, bo ten żart akurat ci się nie udał!
-Celine jest chora... - odpowiedział prawie niesłyszalnie.
-Co?!
-Celine ma białaczkę! - wydarł się.
-Już jedziemy. - odparłem
-Nie! Liam, nie. Posiedzę tu trochę. Nie ma sensu, zostańcie. Poza tym, nie pomieścimy się w moim domu.
-No dobrze.
-Nie martwcie się, okej? Kończę. Pa.
-Trzymaj się. Pozdrów mamę i Celine. - rozłączyłem się.

-Celine ma białaczkę. - odparłem.
-CO?! - krzyknął Lou.
-To co słyszałeś.
-Ale... jak?
-Louis, nie jestem lekarzem. - odparłem. Poszedłem na górę, wszystko im wytłumaczyłem i próbowałem opanować emocje wszystkich w domu. Co Harry musi teraz przeżywać...

Oczami Harry'ego

Porozmawiałem chwilę z Celine, zaraz potem przyszła pielęgniarka i dała jej leki. O czym ja mówię! Całą garść leków.
-Zamienimy się miejscami? - zapytałem.
-Jak to? Chcesz się położyć?
-Nie... Chodzi mi o to, że ja chcę być chory. Ty musisz być zdrowa.
-Harry, nie mów tak. To nie twoja wina, że mam białaczkę.
-Kocham cię. - powiedziałem i przytuliłem się do dziewczyny.

*

-Panie Styles, jak pan się domyśla, pana siostrze potrzebny jest przeszczep. Możliwe, że pan może być dawcą, więc potrzebne są badania DNA. Teraz zabiorę pana na badania. Są bezbolesne, nie wymaga pobierania krwi, tylko przetarcie specjalnym wacikiem wewnętrznej strony policzka.
-Oczywiście, zrobię co będzie trzeba. - odparłem i wstałem. Powędrowałem za lekarzem i wszedłem do pomieszczenia z plakietką 'Wchodzić na zawołanie'.

Faktycznie, badanie nie bolało. To wszystko jest dla mnie takie dziwne. Po co są choroby na świecie? Akurat to coś dorwało moją małą księżniczkę, moją siostrę. Dlaczego? Nie wiem. Może dlatego, że jestem czasem chamski dla ludzi? Że jestem kobieciarzem i wymieniam dziewczyny jak rękawiczki? Dlatego mnie skarał, tak? Jeżeli to prawda, to nie wiem czy los wie co zrobił, bo skarał niewłaściwą osobę. 

*********************************************
Mamy pierwszy rozdział. Mam nadzieję, że przyciągnie więcej 
uwagi niż prolog i będzie więcej komentarzy! 

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Prolog


Oczami Rose

-Moja! – krzyknęłam, kiedy piłka od tenisa pojawiła się na naszej połowie. Odbiłam ją rakietą, dzięki czemu zdobyliśmy kolejny punkt, wygrywając mecz.
-Dobra robota, siostra. – powiedział Jordan i przybił ze mną piątkę, po czym się przytuliliśmy.
-Kur… - zaczęła Alex
-Alex! Miałaś ograniczać wulgaryzmy. – upomniała ją Emma.
-Sorry. Znowu wygrali. Następnym razem gram z Jordanem. – odparła i złożyła ręce na piersiach.
-Nie złość się, to piękności szkodzi. - zaśmiał się Jordan.

-Mi już nic nie zaszkodzi. - warknęła.
-Alex, wyluzuj. Jest słoneczny, fajny dzień. Nie czas, kobieto, na kłótnie. - wyszczerzyłam się w jej stronę.
-Trzeba zrobić jakieś zdjęcie. Z rakietkami, taki szpan, rozumiecie. - odparła Emma i wyjęła aparat z torby. Złapaliśmy z Jordanem wcześniej odstawione rakiety i skrzyżowaliśmy je ze sobą. Emma zrobiła nam kilka zdjęć, potem zaczęliśmy je przeglądać.
-Nie jesteście do siebie ani trochę podobni. Ty, Rose, to jesteś całkiem inna. - odparła. Porozumiewawczo spojrzałam na Jordana. Poczuliśmy, że to chyba czas na wyjaśnienia, zwłaszcza, że to nasze przyjaciółki. Od dawna ukrywaliśmy przed nimi tą informację. To chyba czas i pora...
-Dziewczyny... Słuchajcie, bo... My jesteśmy różni dlatego, że nasza mama była adoptowana. Jordan jest podobny do naszego taty, a ja prawdopodobnie do jednego z naszych dziadków ze strony mamy. - wyjaśniłam jednym tchem.
-Jejku... Nie wiedziałyśmy...
-Spokojnie, nic się przecież nie stało. - uśmiechnęłam się.
-Idziemy się napić? Suszy mnie. - powiedział Jordan
-Jak się imprezowało do trzeciej w nocy to się nie dziwię. - odparła Emma śmiejąc się, za co oberwała w głowę od blondyna. Ruszyliśmy do domu. Zrobiłam szybką lemoniadę, czyli wkroiłam cytrynę do gazowanej wody, po czym rozlałam ją do czterech szklanek. Usiedliśmy przed telewizorem i zaczęliśmy oglądać jakiś denny serial. Nie mogłam skupić się na fabule, bo cały czas myślałam do kogo ja tak naprawdę jestem podobna.

Oczami Harry'ego

Siedzieliśmy z chłopakami przed telewizorem i katowaliśmy jakiś teleturniej. Wszyscy oprócz mnie byli skupieni i wpatrywali się w szklany monitor jak zaczarowani. Zbytnio nie przejąłem się co tam się działo, ale zacząłem gadać coś o tym. Za każde wypowiedziane słowo dostawałem albo kopniaka w nogę, albo z łokcia w brzuch. Nie fajnie. Akurat na finale zadzwonił mój telefon. Dało się słyszeć dźwięk mojego dzwonka i głośnie 'SHHH!'. Odszedłem kilka kroków od nich i odebrałem telefon.
-Cześć mamo, co tam?
-Cześć kochanie. Gdzie jesteś?
-W domu z chłopakami, a gdzie mam być?
-Musisz przyjechać do Holmes Chapel.
-Będziemy jechać za tydzień.
-Nie Harry. Musisz być jeszcze dzisiaj. To ważne. - odparła. W jej drżącym głosie dało się słyszeć smutek i załamanie.
-Dobrze. Już jadę. - rozłączyłem się i trzęsącymi rękami włożyłem telefon do kieszeni.

-Chłopaki... - zacząłem.
-Cicho! - wydarli się na mnie. „Dobra” - pomyślałem. Nie będę im przeszkadzać. Znalazłem jakąkolwiek kartkę i wyjąłem z szuflady długopis, po czym napisałem drukowanymi literami: „JADĘ DO HOLMES CHAPEL”. Ubrałem buty, założyłem kurtkę i wziąłem z szafki kluczyki do samochodu, po czym wyszedłem z domu i wsiadłem do samochodu. Odpaliłem silnik i ruszyłem z piskiem opon. Na moje nieszczęście były korki. No tak. Szesnasta to nie najlepsza godzina na podróże samochodem. Skręciłem w jakąś boczną uliczkę i przebiłem się na obrzeża miasta, gdzie przeważnie nie ma korków.

Jechałem bardzo szybko, bo wiem, że bez powodu mama do mnie nie dzwoni, zwłaszcza z takim głosem. Wiedziałem, że coś jest nie tak. Tylko co? To jedyne co mnie zastanawia. Mam nadzieję, że to nic poważnego.

Holmes Chapel

Podjechałem pod dom, szybko zgasiłem silnik i wbiegłem do środka. Nikogo nie było. Jedynie karteczka na środku stołu, z napisem: 'JEDŹ DO SZPITALA'. Wpadłem w panikę. Jeżeli mama do mnie dzwoniła, to... to na pewno nic jej nie jest. Więc... Więc kto? Celine. Nie, proszę, tylko nie moja siostra.
-Nie! Wszystko, tylko nie ona! - zacząłem krzyczeć i machać rękami na wszystkie strony. W końcu się uspokoiłem, wróciłem do samochodu i ruszyłem w stronę szpitala.

Biegłem białym korytarzem, gdzieniegdzie przechodziły pielęgniarki, kręcili się lekarze. Mijałem ludzi nie zwracając na nich uwagi. W końcu, na końcu korytarza zobaczyłem dawno mi nie widzianą, ale dobrze znaną sylwetkę. Siedziała na krześle, była skulona, a twarz ukrytą miała w dłoniach. Mama. Zacząłem jeszcze szybciej biec w jej stronę. Zaraz byłem przy niej. Podniosłem ją do pozycji stojącej i mocno wyściskałem. Trwaliśmy tak w uścisku, dopóki mama nie zaczęła płakać. Złapałem ją w ramionach i popatrzyłem na jej smutną twarz.
-Mamo...? Co się dzieje? - zapytałem. -Gdzie jest Celine? - dopytywałem, a mama wybuchła jeszcze większym płaczem. -Mamo? Mamo?! - krzyknąłem.
-Harry, nie krzycz.
-Powiesz mi o co chodzi i gdzie jest moja siostra?!
-Kotku, ona... Ona...
-Mamo!
-Ona ma białaczkę. - po usłyszanych słowach odszedłem od mamy, złapałem za krzesło i zacząłem walić nim o ziemię. -Będzie dobrze. - to najgorsze co mogłem teraz usłyszeć.

************************************************************
Skarbeczki, jeżeli to gówno czytacie, to skomentujcie, proszę, chcę poznać wasza opinię i dowiedzieć się ile was jest :) 

Jeżeli jeszcze nie widzieliście to jeszcze raz dodaję zapowiedź do opowiadania. :)

[Na górze w zakładce są bohaterowie].

Całuję. x

wtorek, 9 kwietnia 2013

Hej?

Zaczynam pisać opowiadanie. Dodaję zapowiedź do opowiadania w której wszystko (a przynajmniej część) zostaje wyjaśnione. :)


Kocham