Oczami Harry'ego
Totalnie
mnie zamurowało. Z jednej strony dlatego, że dziewczyna była
naprawdę śliczna, a z drugiej, że nie wiedziałem co powiedzieć.
Staliśmy naprzeciwko wpatrując się w siebie.
-Mogę
w czymś pomóc? - odezwała się. Miała taki cudowny głos,
rozpłynąłem się.
-Rose
Wright?
-Nie.
- odparła. Bardzo zawiodły mnie te słowa. Dotknęły mnie.
Spuściłem nisko głowę i zacząłem odchodzić w stronę
samochodu. -Ale przebiera się na górze. Jak chcesz to poczekaj na
nią. - odwróciłem się jak najszybciej potrafię. Uradowany
podbiegłem do dziewczyny i mocno ją przytuliłem. Kiedy już ją
puściłem wyglądała na zdziwioną, ale jednak się śmiała.
Wpuściła mnie do środka.
-Więc
jak masz na imię? - zapytałem.
-Zdania
nie zaczyna się od 'więc'. - odpowiedziała.
-Trudno.
- zaśmiałem się. -Jak masz na imię?
-Emma.
Najlepsza przyjaciółka Rose. - podała mi dłoń, którą
uścisnąłem.
-Harry.
-Wiedziałam,
że cię skądś kojarzę. - odparła. -Usiądź. - wskazała na
kanapę. Podeszła do schodów.
-Rooooooooooooose!
Ktoś do ciebie! - krzyknęła. Za kilka minut ze schodów zeszła
dziewczyna z włosami spiętymi w kucyk, były ciemne. Nawet mnie nie
zauważyła, tylko przeszła do kuchni.
-Gdzie
jest ten ktoś? - usłyszałem.
-W
salonie siedzi. Ty jesteś jakaś ślepa?
Dziewczyna
podeszła do mnie. Wstałem.
-Jestem
Harry. - podałem jej dłoń.
-Rose.
- usiadła. -Więc?
-Zdania
nie zaczyna się od 'więc'! - krzyknęła Emma z kuchni.
-Wiem!
- odparła Rose.
-Mógłbym
ci to tłumaczyć przez długi czas, ale powiem prosto z mostu.
Celine jest chora na białaczkę. Miałem być dawcą, ale okazało
się, że nie jest moją siostrą. Ty nią jesteś. - wydusiłem
wszystko z siebie jednym tchem. Dziewczyna milczała wpatrując się
w podłogę. Widocznie przetwarzała informacje, które właśnie
usłyszała. Po kilku minutach ciszy, brunetka westchnęła.
-Na
prawdę myślisz, że we wszystko ci uwierzę?! - krzyknęła i
wstała, a ja razem z nią. Byłem zaskoczony tym, jak zareagowała.
-Jeżeli nie wyjdziesz to dostaniesz w pysk! -
popchnęła mnie w stronę drzwi.
-Rose..
Spokojnie. - próbowałem uspokoić dziewczynę.
-Nie!
Wyjdź, albo ci pomogę! - krzyknęła.
-Dlaczego
mi nie wierzysz? - zapytałem. Widać, że Rose robi się coraz
bardziej wkurzona. Wypchnęła mnie za drzwi i głośno nimi
trzasnęła, po czym zamknęła je na klucz. Chwilę stałem pod
domem z nadzieją, że drzwi się otworzą. Usłyszałem trzask.
Szklanka, szkło. Zbiła. Świetnie. Walnąłem pięścią w drzwi i
odszedłem kilka kroków od domu. Złapałem się za głowę i
krzyknąłem na całą okolicę. Nie wierzę, że mi nie wierzy!
Odwróciłem się i pobiegłem w stronę niewielkich sklepów i
kiosków. Przystanąłem przy jednym i kupiłem paczkę papierosów z
zapalniczką.
Musiałem. Trzęsącymi się rękami wyjąłem jednego
papierosa i zapaliłem go obsuwając się po murku na ziemię.
Zaciągałem się gorzkim dymem i z ulgą odetchnąłem tym samym
uspokajając emocje. Lekko przymknąłem oczy dalej zaciągając się
nikotyną. Po chwili poczułem czyjąś dłoń, która wcześniej
wytrąciła mi papierosa z ręki. Otworzyłem oczy.
-Oddaj
mi paczkę. - powiedziała stanowczo
-Nie.
-Oddaj.
-Nie
oddam.
-Harry,
dawaj to!
-Odwal
się ode mnie! - krzyknąłem pod wpływem emocji. Dziewczyna cofnęła
się, włożyła ręce w kieszenie bluzy i zaczęła się oddalać.
-Emma!
Poczekaj.. - krzyknąłem i podbiegłem do dziewczyny. Nie
zatrzymywała się. -Emma... - złapałem ją za rękę. -Zaczekaj.
-A
ty oddaj mi papierosy. - odparła. Włożyłem rękę do kieszeni i
wyciągnąłem z niej paczkę papierosów, następnie oddałem je
dziewczynie. -Nie wiem co w nią wstąpiło. Słyszałam waszą
rozmowę i byłam pewna, że ci uwierzy.
-Ładnie
to tak podsłuchiwać?
-Nie
o tym teraz będziemy rozmawiać. Zobacz, ściemnia się i zaraz
będzie burza. - wskazała na niebo. -Wracamy do domu i wszystko
sobie wyjaśnicie. - pociągnęła mnie za rękę.
-Ona
i tak mi nie uwierzy.
-Uwierzy.
I
faktycznie – uwierzyła.
Oczami
Rose
Musiałam
jakoś powiedzieć to Jordan'owi. Kiedy wszedł do domu siedzieliśmy
we czwórkę w salonie. Alex, Emma, Harry i ja. Jordan zdjął buty,
poszedł do kuchni i nalał sobie soku. Wrócił z kuchni i jak gdyby
nigdy nic usiadł przed telewizorem, wcześniej go włączając.
Musiałam zebrać się w sobie.
-Jordan?
- zawołałam go
-Tak?
-Chodź
na chwilę. - wstał i podszedł do nas. Usiadł obok Harry'ego.
-A
ty to..?
-Harry
Styles. - podał mu dłoń, którą uścisnął.
-Jordan.
-zaczęłam. -Wiem, że to na pewno cię zaskoczy, wiem, że na pewno
będziesz na mnie zły i nie będziesz chciał mi uwierzyć, ale
spróbuj przyjąć to w spokoju i w pewnym stopniu uznać to za
prawdę, dobrze?
-No
okej...
-Celine,
siostra Harry'ego jest chora na białaczkę. On miał być dawcą,
ale po badaniach DNA okazało się, że nie jest jej bratem. Tylko
moim. Ja nie jestem twoją siostrą, a ty nie jesteś moim bratem.
Nie wychowywałam się w swojej rodzinie, Celine też. Harry jest
moim bratem, a ty jesteś bratem Celine i musisz być dla niej dawcą.
- długo przetwarzał te informacje, ale w końcu ruszył się i
ruszył na górę. Teraz, żeby z nim porozmawiać, będę musiała
czekać kilka dni, aż się ogarnie. Cudownie.
Czytasz = skomentuj, proszę :)


